Czas zmian
Kończy się weekend. Znowu czuję wewnętrzne rozedrganie. Nie mogę skupić myśli, brakuje celu.
W czwartek była kolejna wizyta u psychoterapeuty. Zacząłem się martwić o żonę, może ona ma depresję, może jakiś inny problem. Psycholog powiedziała, że na odległość nie jest w stanie postawić diagnozy.
Zaczynam powoli radzić sobie z emocjami, opornie to idzie ale idzie.
Po powrocie mówie żonie że musi się zdecydować bo w ten sposób nie da się żyć.
Ona , że myśli o rozwodzie. Trochę się zmieniło, nie ma już takiego przeświadczenia, że to koniec. Może tylko się łudzę, bo ciągle wierzę, że to się ułoży.
Rano wołam ją do mnie, żeby porozmawiać. Siada a potem kładzie się obok, przytulam ją i rozmawiam 15 minut w końcu wstaje i bierze prysznic. Może coś się zaczyna poprawiać. Potem jakby piorun w nią wstępuje, nie kupujemy działki, nie budujemy. Znowu bezradność bierze górę.
W ciągu dnia udaje mi się ją przekonać, żeby jednak wypłacać pieniądze i kupić działkę w ustalonym terminie.
Po pracy rusza na zakupy - nigdy nie jeździła do dużego miasta jako kierowca a dziś nagle chce jechać w najwięszych korkach po farbę.
Próbuję jej odradzić, że to strata czasu - wybuch złości - ona teraz wszystko może, na przekór mi pojedzie. Jeśli chcesz to jedź. W końcu rusza ale z kolegą z pracy. Jest szansa że wróci w całości.
Po jej powrocie wyjeżdżam nurkować, chcę spędzić dzień z dala od niej, niech odpocznie ode mnie.
Widoczność jest bardzo słaba nurkowanie nie ma sensu. Wieczór spędzam przy piwie w gronie ratowników WOPR. Rano pobudka i do wody.
Dzień spędzam z ratownikami na pomoście, co jakiś czas wchodzę do wody i pływam intensywnie. Zaczynam się nudzić i myśleć o domu, dzieciach i żonie. Po południu żegnam towarzystwo i ruszam do domu. O 18 jestem na miejscu. Wieczorem ognisko kilka lampek wina i spać.
Przesypiam całą noc.
Rano idę biegać choć idzie mi to opornie. Za dużo pływania i bolą mnie nogi.
W ciągu dnia mam trochę czasu i w końcu rezerwuję dom w Chorwacji. Prawie 2 tygodnie razem, choć osobno. Porąbane to strasznie. Wcześniej miałbym nadzieję, że wyjazd coś zmieni, teraz już w to nie wierzę. Czas pokaże, obym się mylił.
Dodaj komentarz