Na początek wypada się przedstawić
Druga w nocy.
W domu cisza, tylko wiatr hula za oknem.
Gdzieś w sąsiednim pokoju słychać lekki oddech dzieciaków.
Sen nie przychodzi. Już tak wiele nieprzespanych nocy minęło.
Zastanawiam się, czy uda się kiedyś zasnąć spokojnie na tych kilka godzin.
Jestem zawieszony w próżni, każdy nowy dzień zamiast przynosić wyzwania przynosi tylko ból i łzy.
Zaczęło się 2 miesiące temu.
Piątkowe popołudnie, ciepło bo to przełom maja i czerwca. Ten rok jest wyjątkowo upalny. Żona podchodzi i mówi: musimy porozmawiać.
Po chwili wszystko staje się jasne, chce odejść wraz z dziećmi. Mamy trójkę wspaniałych dzieciaczków, chłopaka i 2 córeczki. Chłopiec najstarszy 11 lat, dziewczynki trochę młodsze 9 i 8. Między każdym z nich jest 1,5 roku różnicy. Nie układało się nam od dłuższej chwili.
Mamy dobrą pracę, dom, mieszkanie służbowe kilka samochodów. Brakowało tylko wspólnego zrozumienia i trochę empatji.
Jestem załamany - spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. To już dwadzieścia lat jak się zaczęliśmy spotykać. Piętnaście od naszego ślubu.
Nie potrafię zrozumieć i nie chcę się z tym pogodzić.
Dodaj komentarz