Rutyna
Patrzę na zegar prawie 6. Coś nowego przespałem parę godzin więcej.
Kilka piw wieczorem pomogło na sen.
Wstaję, żona już krząta się po domu.
Jak ona ładnie dziś wygląda, lekka sukienka w kwiaty leży jak ulał na jej zgrabnym ciele.
Pomimo czterdziestki ciągle dobrze wygląda, bardzo mi się podoba.
Mówię jej o tym. Kiedyś by się uśmiechnęła, podeszła dała objąć. Dziś bez życia odpowiada dziękuję.
Cała ta sytuacja jej nie służy. Żadko się uśmiecha, ciągle jest zamyślona, bardzo spokojna. Życie z niej ucieka każdego dnia.
Czemu się tak zadręcza? Przecież to tylko i wyłącznie jej decyzja.
Tak bardzo ją kocham.
Jest tak blisko a zarazem tak daleko.
Mógłbym ją dotknąć a mimo to nawet nie spróbuję, tak boli kiedy mnie odpycha.
Oddałbym wszystko co udało mi się osiągnąć za jedną chwilę z nią razem.
Muszę schować się za tarczą obojętności, moją zbroją będzie brak czułości.
Ciężko to przychodzi, ale może to jedyna nadzieja na jakieś zmiany.
Dzieciaki marudzą przy śniadaniu, dziewczyny jak zwykle kłócą się o zwykłego sandwicha, chłopakowi nie odpowiada szynka.
Proza życia, kiedyś bym się wkurzał, teraz zaczyna być mi to obojętne.
Tylko ciężka łza na policzku pokazuje z jakim trudem pisze mi się o uczuciach.
Tak już pewnie będzie przez jakiś czas - codzienna rutyna.
Może to będzie to lekarstwo dla ciała i duszy....
Dodaj komentarz